lut 25 2004

Przygnąbiony....


Komentarze: 3

Wczoraj wieczorem poczułem straszne przygnębienie…

Chyba za długo siedzę w domu. Miałem iść z kuzynką na piwko, ale niestety nie wyszło. Musiała jechać do szpitala, bo z jaj ciotką coś nie tak…

Więc zastałem w „śledzika” w domu sam…

To chyba było powodem mojego doła. Więc nalałem sobie lampkę winka… Siedziałem prawie do 2 w nocy. Pogadałem ze starą kumpelką. Która próbowała podnieść moje morale niestety bezskutecznie.

            Dziś niestety dół pozostał, ale jest już lepiej. Byłem u kumpeli na kawce. I spotkała mnie miła niespodzianka. U niej na chacie było sporo osób, więc gadka szmatka i dwie godzinki minęły całkiem spoko. I humorek mi się poprawił…

            Byłem również w kościółku posypać głowę popiołem…  „Z prochu powstałeś w proch się obrócisz”.

            Odwiedziła mnie również moja „prześladowczymi” heh na szczęście z koleżanką. Wypiły po kawce (to już dziś druga, jak ja pójdę spać) pogadaliśmy i poszły w swoją stronę…

Ale dół jeszcze jest L(((( ,oby się nie powiększał…

 

 

pecio : :
25 lutego 2005, 00:11
nie było by radości bez smutku..
topielica
26 lutego 2004, 20:49
takie doly to przykra niestety codzinnosc
25 lutego 2004, 22:26
pamietaj...zycie nie sklada sie tylko z dolkow...sa jeszcze wzniesienia...im glebszy poniesiesz trud by sie na niego wdrapac, tym piekniejszy bedzie widok...

Dodaj komentarz